.
Ludek z szafy pojawił się wieczorem, tuż po wiadomościach na jedynce.
- Mamaaa! – wydzierał japę Jamochłon Wiktorek. – Ktoś mi znowu zwężył spodnie!
Pani Nowakowa przybiegła do syna błyskawicznie, a ja jej twarzy wymalował się pierwotny niepokój.
- Jak to? – zapytała z trwogą.
- Bo zobacz – demonstrował Wiktorek, wciskając potężny zadek w zbyt ciasne portki. – Nie chcą wejść. A wchodziły, jeszcze miesiąc temu.
- Faktycznie – odparła mama. – W takim razie, możemy sprawdzić, czy ktoś tam się w tej twojej szafie nie kryje.
Wiktorek Jamochłon rozdziawiał papę tak, jakby chciał pokazać przez nią jelita, podczas gdy pani Nowakowa z furią przetrząsała szafę o rozsuwanych drzwiach.
- Nie ma – rzekła, gdy jej poszukiwania dobiegły kresu. – Nikogo tu nie ma.
- Więc, kto je zwę…?
- Nikt – przerwała mu mama. – Czasem tak po prostu jest. Rośniesz coraz większy, nabierasz męskich kształtów…
- Boże, chroń mnie przed taką męskością! – wykrzyknął Czajnik Roman, ku uciesze pozostałych mieszkańców kuchni.
- … i jesteś coraz ładniejszy – dokończyła pani Nowak.
Po tych słowach, Solniczka Jadwiga – gdyby tylko nosiła majtki – z całą pewnością by się w nie zsikała ze śmiechu.
Ziemniak Marcel miał co do tej całej sytuacji pewne podejrzenia, więc gdy tylko wszyscy zasnęli, poturlał się po raz pierwszy do pokoju Jamochłona i zajrzało szafy.
Ze środka uśmiechał się do niego najprawdziwszy w świecie ludek. Miał różową skórę i sumiaste wąsy, pod brodą lśnił złoty wisior z wysadzanym diamentami napisem LUDEK.
- Więc ty istniejesz! – zdumiał się Ziemniak Marcel.
- Pewnie, że istnieję – odparł uradowany samym faktem swojego istnienia ludek. – Ale spodni w życiu mu nie zwężałem.
.
Ludek z szafy pojawił się wieczorem, tuż po wiadomościach na jedynce.
- Mamaaa! – wydzierał japę Jamochłon Wiktorek. – Ktoś mi znowu zwężył spodnie!
Pani Nowakowa przybiegła do syna błyskawicznie, a ja jej twarzy wymalował się pierwotny niepokój.
- Jak to? – zapytała z trwogą.
- Bo zobacz – demonstrował Wiktorek, wciskając potężny zadek w zbyt ciasne portki. – Nie chcą wejść. A wchodziły, jeszcze miesiąc temu.
- Faktycznie – odparła mama. – W takim razie, możemy sprawdzić, czy ktoś tam się w tej twojej szafie nie kryje.
Wiktorek Jamochłon rozdziawiał papę tak, jakby chciał pokazać przez nią jelita, podczas gdy pani Nowakowa z furią przetrząsała szafę o rozsuwanych drzwiach.
- Nie ma – rzekła, gdy jej poszukiwania dobiegły kresu. – Nikogo tu nie ma.
- Więc, kto je zwę…?
- Nikt – przerwała mu mama. – Czasem tak po prostu jest. Rośniesz coraz większy, nabierasz męskich kształtów…
- Boże, chroń mnie przed taką męskością! – wykrzyknął Czajnik Roman, ku uciesze pozostałych mieszkańców kuchni.
- … i jesteś coraz ładniejszy – dokończyła pani Nowak.
Po tych słowach, Solniczka Jadwiga – gdyby tylko nosiła majtki – z całą pewnością by się w nie zsikała ze śmiechu.
Ziemniak Marcel miał co do tej całej sytuacji pewne podejrzenia, więc gdy tylko wszyscy zasnęli, poturlał się po raz pierwszy do pokoju Jamochłona i zajrzało szafy.
Ze środka uśmiechał się do niego najprawdziwszy w świecie ludek. Miał różową skórę i sumiaste wąsy, pod brodą lśnił złoty wisior z wysadzanym diamentami napisem LUDEK.
- Więc ty istniejesz! – zdumiał się Ziemniak Marcel.
- Pewnie, że istnieję – odparł uradowany samym faktem swojego istnienia ludek. – Ale spodni w życiu mu nie zwężałem.
.
2 komentarze:
Dzień dobry, nazywam się Bartolomeo Zanderskit, dla znajomych Tolo - chciałem wyjawić, iż jestem wielkim fanem opowiadań o Ziemniaku Marcelu.
Cześć Bartolomeo, bardzo mi miło to słyszeć. Dzięx.
Prześlij komentarz