Ziemniak Marcel i Kryzys Finansowy

.
Kryzys Finansowy ogarnął cały świat, było więc kwestią czasu, kiedy zawita do kuchni Nowaków. Zjawił się tam 13 lutego 2009 roku, w piątek, dokładnie o godzinie 11.05.

Tego pięknego lutowego poranka, wszyscy mieszkańcy kuchni zebrali się na parapecie i patrzyli na spadający z nieba śnieg. Nie patrzył tylko Chlebak Wojciech – jak zwykle spał i kłapał pokrywą, raz po raz rozwiązując przez sen niewyjaśnioną jeszcze przez człowieka teorię strun.

Najpierw rozległo się pukanie do drzwi.

- Kto tam? – zapytała Solniczka Jadwiga.

- Kryzys Finansowy – padła odpowiedź, która może i zwykłych obywateli śmiertelnie by zmroziła. Jak wiadomo, nie mamy jednak do czynienia ze zwykłymi obywatelami.

- Proszę – zaprosił grzecznie Dżon, Największy Słoik na Świecie.

Stare wiejskie podania głoszą, że wampir wejdzie do Twego domu dopiero po tym, jak sam go zaprosisz. Inne legendy mówią, że z Kryzysem Finansowym jest dokładnie tak samo. 13 lutego 2009 o godzinie 11.05 Kryzys Finansowy otworzył drzwi i wszedł do kuchni Nowaków.

- Dzień dobry – przywitał się grzecznie, a mieszkańcy kuchni mieli okazję podziwiać sylwetkę Kryzysa.

Kryzys miał metr sześćdziesiąt cztery wzrostu i sporą nadwagę. Jego łuskowate ciało zapisane było kredą: wszędzie bieliły się wzory i wykresy, rysowane indeksy giełdowe pikowały w dół wzdłuż ciała. Głowa Kryzysa przypominała worek pieniędzy i wciąż malała, za to w ślepiach czaiło się coś dziwnego: była to najprawdopodobniej chęć psot.

- Dzień dobry – odparł wreszcie Ziemniak Marcel. – Poogląda pan z nami śnieg?

- Nie, bardzo dziękuję – rzekł Kryzys Finansowy i uklęknął. Wyciągnął mackowatą dłoń i przyłożył ją do podłogi. – Chciałem tylko dotknąć. – wyjaśnił, po czym wstał i wyszedł.

W taki oto sposób Kryzys Finansowy dotknął też kuchnię Nowaków.
.

3 komentarze:

edrache pisze...

zajebiste... czuję się wykorzystany i to będzie bolało przez całe życie... zły dotyk

Jakub Małecki pisze...

Tak więc kolejna bajka będzie nosić tytuł: Ziemniak Marcel i Zły Dotyk.

Kat pisze...

Ach, kocham to, jak piszesz - dosłownie :D Szkoda, że nigdzie nie mogę dostać Twojej nowej książki... Pozdrawiam!